Liberatura, co to takiego. Choć wydaje się w słowie tym pojawiła się literówka, to jednak nie. Zenon Fajfer stworzył to pojęcie świadomie. Mowa o literaturze totalnej, którą nazywa się synonimicznie liberaturą.
O co chodzi? Chodzi o to, by książka nie była traktowana wyłącznie jako pojemnik na treść, ale znaczyła swoją formą. Ważne, by pisarz miał możliwość decydowania o tym jak będzie wyglądało jego dzieło ostatecznie. Druk dzisiaj pozwala na wiele ciekawych rozwiązań. Przede wszystkim książka nie musi być tradycyjnym kodeksem czytanym od lewej do prawej. Kto powiedział, że pusta kartka ma nie być znacząca? Liczy się wszystko – każdy detal taki jak kolor, faktura, paginacja stron lub jej świadomy brak. Można stosować różna typografię i rozmiar liter. W końcu liberatura wzięła swoją nazwę od łacińskich słów „liber”, co znaczy wolny oraz „liber”, czyli książka.
Niektórzy uważają, że to sztuka dla sztuki, istniejąca już książka artystyczna pokazuje, że można robić takie realizacje, jednak na dłuższa metę ich druk jest niemożliwy. Ludzie wolą mieć w ręce jednak „normalną”, a nie udziwnioną książkę. Cóż, każdy ma do tego prawo. Ważne, by pisarz wiedział, że to on powinien o tym decydować. Druk liberacki jest wciąż w Polsce niszowy i tak naprawdę zajmuje się tym tylko jedno wydawnictwo. Być może jednak sytuacja ta ulegnie zmianie.